
Ukraiński prezydent nie zamierza dzielić się władzą.
„Podczas, gdy władze ukraińskie próbują wprowadzić w kraju porządek, oligarchowie wprowadzają chaos. Nie zamierzam tego tolerować, dlatego jestem za pełną deoligarchizacją kraju” – oświadczył Petro Poroszenko w wywiadzie dla kanału ICTV.
Prezydent Ukrainy zapewnił, że dymisja Ihora Kołomojskiego ze stanowiska gubernatora obwodu dniepropietrowskiego nie oznacza konfliktu wewnątrz władzy. Podkreślił jednak, że na Ukrainie jest tylko jedna legalna armia, a wszelkie inne zbrojne grupy nie mają racji bytu. Tym razem Poroszenko nie miał na myśli jedynie wojsk Noworosji. Jego zdaniem „kieszonkowe armie” oligarchów również stanowią zagrożenie dla suwerenności kraju.
Przyczyną takiej zmiany stanowiska jest najprawdopodobniej konflikt interesów oligarchów z polityką władz centralnych. W ubiegłym tygodniu Ihor Kołomojski przy pomocy uzbrojonych ludzi zajął siedzibę Ukrtransnafty, państwowego operatora rurociągów naftowych, ponieważ zwolniono lojalnego wobec niego szefa przedsiębiorstwa.
Wcześniej Kołomojski, którego majątek szacowany jest na 3 mld dolarów, zaangażował się w tworzenie ochotniczych batalionów, które do dziś walczą z prorosyjskimi separatystami na wschodzie kraju. Teraz, kiedy starcia tracą na sile, walka ze wspólnym wrogiem przestaje być priorytetem. Zaczynają więc pojawiać się pierwsze spory.
Poroszenko zapomniał jednak, że jeszcze do niedawna sam był oligarchą, a jego interesów broni teraz największa armia w kraju. Jak zatem ma się jego pozycja do zmiany politycznego kursu?
PK